Wyobraźmy sobie artystę. W jego umyśle powstają nowe światy, niezwykli bohaterowie przeżywają niesamowite przygody, po wielu godzinach i tygodniach pracy ważne problemy zostają wreszcie odpowiednio naświetlone. Pisarz każdą wolną chwilę poświęca na tworzenie powieści. Ma wobec niej wielkie oczekiwania, chce wyrazić w niej jak najwięcej. Pisze, zmienia, dopieszcza setki stron i nagle pali rękopis? Oszalał, czy może da się to jakoś logicznie wytłumaczyć?
Tym pisarzem, którego, wydawałoby się, irracjonalne zachowanie przedstawione zostało powyżej, jest Michaił Bułhakow. Powieść swojego życia, czyli „Mistrza i Małgorzatę” artysta tworzył przez 12 lat – od 1928 roku niemal do swoich ostatnich dni. Zmieniał, poprawiał, dodawał i wyrzucał wątki. Ciągle nie był zadowolony z utworu, więc przed ostateczną wersją istniało 6-8 wcześniejszych zeszytów. Powstało arcydzieło, ale tylko po to, by zakończyć swoją karierę w płomieniach. To jednak nie był przejaw egocentryzmu, przerostu ambicji autora czy jego choroby psychicznej, ale skutek życia w schizofrenicznych czasach totalitaryzmu.
Od samego początku, czyli od czasów rewolucji październikowej Bułhakow był sceptycznie nastawiony do nowego systemu.
Chciał nawet wyemigrować. Ostatecznie pozostał w kraju, ale jego życie było odtąd balansowaniem po cienkiej linii między artystyczną potrzebą wyrażania siebie, a ideologicznymi wymaganiami wobec literatów. Jednak kompromis, który pozwalał mu przeżyć, nie był dla pisarza łatwy. Okupił go między innymi depresją i problemami zdrowotnymi. Pisarz przez wiele lat był nękany przez krytyków będących na usługach reżimu, obrażany i oskarżany o pochwałę burżuazji. Był niewygodny i bezlitośnie cenzurowany, a większość jego utworów nie doczekała się wydania czy premiery teatralnej.
Nieżyczliwi mu krytycy mogliby skomentować, że powinien być mimo wszystko bardzo zadowolony, bo przecież nie został aresztowany, rozstrzelany ani zesłany.
Możemy dzisiaj zapytać – to pisarz mógł tak po prostu zostać aresztowany? Otóż jak najbardziej. W czasie wielkiego terroru lat 30-tych XX wieku w ZSRR ofiarami systemu stało się wielu wybitnych artystów. Taki los spotkał między innymi Izaaka Babla, Bruno Jasieńskiego czy Osipa Mandelsztama. Aresztowania, zesłania i śmierć były spowodowane tym, że zostali uznani za nieprawomyślnych czyli nie spełniali oczekiwań ideologii. Nie chwalili Stalina, a na dodatek pozwalali sobie na swobodę twórczą i poruszali zakazane tematy takie jak religia, filozofia, przedstawienie ideologii burżuazyjnej, czyli pisanie o bohaterach z innej klasy społecznej niż proletariat.
Nic dziwnego, że Michaił Bułhakow nieustannie obawiał się aresztowania.
„Mistrz i Małgorzata” zawiera wiele wątków i postaci, które mogłyby przyprawić cenzorów o niewydolność krążenia.
Co prawda pisarz nie mógł mówić wprost, ale i tak powieść opisuje wiele niewygodnych w totalitarnym państwie kwestii. Społeczeństwo jest zastraszane i represjonowane przez dysponujące ogromną władzą NKWD. Każdego dnia w tajemniczych okolicznościach z ulic i swoich domów znikają ludzie jak Stiopa Lichodijew. Rodziny nie wiedzą, co się dzieje z aresztowanymi. Niewygodni ludzie zostają zamknięci w szpitalach psychiatrycznych jak Iwan Bezdomny. Przeżycia autora i jego walka z cenzurą zostały przedstawione na przykładzie losów Mistrza, który ma problemy z wydaniem powieści, jest dręczony przez krytyków i wreszcie załamany trafia do szpitala psychiatrycznego. Mierne beztalencia wierne systemowi robią karierę, a wybitny artysta przymiera głodem i skazany zostaje na literacki niebyt.
Jednak na pewno najważniejszy zarzut dotyczyłby wątku Jezusa i Piłata. ZSRR czasów stalinowskich to kraj ateistyczny, w którym ideologia zastępuje wiarę, Boga – Stalin, a sama religia jest wypierana ze społeczeństwa. Obowiązywała wersja, że Jezus nie istniał nawet jako postać historyczna, nie wspominając już o jego boskości. W tej sytuacji powieść, która przedstawia wątek ostatnich godzin życia Jezusa oraz jego śmierci wystarczyłaby, żeby pisarza aresztować. Nie do przyjęcia dla realizmu socjalistycznego były także wszelkie elementy fantastyczne i mistyczne, które znajdują się w utworze. Tak samo zresztą jak filozoficzne rozważania nad dobrem, złem czy takimi wartościami jak prawda, miłość, poświęcenie i miłosierdzie. To wszystko realnie zagrażało życiu Bułhakowa.
Przerażony zaciskającą się wokół niego pętlą terroru pisarz naprawdę spalił rękopis „Mistrza i Małgorzaty”.
Jednak jak stwierdził Woland: „Rękopisy nie płoną”. Pisarza i jego dzieło uratowała kochająca żona, doprowadzając do wydania w 1967 roku oraz fakt, że wielka literatura przetrwa mimo wszystko. Tym bardziej, że powieść jest wyrazem wielkiej wewnętrznej wolności, którą autor zachował w czasach stalinowskiej ideologicznej niewoli.
Dziś wielu z nas pisze i publikuje w Internecie bez skrępowania wszystko, co chce, choć czasem ma do niewiele do powiedzenia. Wybitnie utalentowany Michaił Bułhakow miał tyle wartościowego do przekazania i nie mógł tego zrobić. Cóż za przewrotność losu.
Dorota Bajorek
Projekt dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury